Some vacation photos:
… and a short video:
Some vacation photos:
… and a short video:
… is possible so long as you have a fur coat to hand!
Opalanie w Szkocji jest możliwe, ale tylko jak się ma futro pod ręką!
New on-line art gallery of various boys’ creations has just opened. All welcome!
Właśnie powstała nowa galeria sztuki pokazująca różnorodną twórczość naszych chłopców. Zapraszamy!
We wish all our visitors a wonderful Christmas and Happy New Year 2017 with this award winning artwork from Benon. The artist himself apologises for the absence of Mary and Joseph as he admits he run out of time but certainly he DID manage to “keep Christ in Christmas”…. and donkey too. Great work and well deserved award Benon!
Życzymy wszystkim tym, którzy odwiedzają naszą stronę wspaniałych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku, pomagając sobie dziełem sztuki wykonanym przez Benona i nagrodzonym w szkolnym konkursie “Zachowaj Chrystusa w Bożym Narodzeniu”. Artysta przeprasza za nieobecność Maryi i Józefa, których nie udało mu się uwzględnić z braku czasu, ale co najważniejsze, jest Dzieciątko Jezus… no i osiołek oczywiście. Wspaniałe dzieło i zasłużona nagroda Benon!
Just watch this hard working two year old student! He is second to none among all the brothers.
Zobaczcie jak ten dwuletni student pilnie się uczy! Nie ma sobie równych wśród swoich braci.
Here is the (only one in the family) happy school boy! We hope this smile stays on for ever…
Oto (jedyny w rodzinie) szczęśliwy uczeń! Miejmy nadzieję, że ten uśmiech pozostanie na twarzy na zawsze…
Click on photo for more smiles 🙂
It was a lovely warm day and we enjoyed a nice meal at Cartland Bridge Hotel followed by some fun in the garden and our traditional happy/crazy family photo session, this time in the company of uncle James. As can be seen the times of the cute-boys-all-in-the-same-T-shirt are gone (probably for ever)… yet, still good looking guys, no?
Ten ciepły sierpniowy dzień spędziliśmy w hotelu Cartland Bridge. Najpierw smaczny obiadek, a później relaks w ogrodzie i tradycyjna rodzinno-pamiątkowa sesja zdjęciowa, tym razem w towarzystwie wujka James’a. Jak widać na załączonym obrazku, czasy ubierania chłopców w jednakowe koszulki minęły (chyba bezpowrotnie)… ale chyba tak też wyglądają na przystojniaków.
El Tozal is a small village in the Southern part of Spanish Pyrenees. It may not be a famous holiday resort but that only adds to its attraction. There is something there for everyone to enjoy from the youngest to the oldest. Life has a truly Spanish schedule with compulsory two hour siesta during the day (when the pool is closed and families spend some ‘tiempo juntos’ at home). Late afternoon activities invariably centre round the re-opened pool due to temperatures usually being in the high 30s and communal evening fun starts after dinner around 10.30pm (10pm if you rush… although best not to turn up to drinks parties until after 11pm). Parties have quite an odd feel in El Tozal especially for those of us used to packing our children off to bed before evening guests arrive… Instead kids seem to appear last – the little ones around midnight when they have had enough of the park or the outdoor cinema has finished – and the older ones perhaps popping in around 1am when the football tournament has wound up. It is important to round them up at this point and start thinking of bed if you don’t want to have to dodge the ubiquitous sprinklers which start automatically around then – possibly to revive any grownups who have had a little too much tinto as well as keeping the grass a shade closer to green and maintaining that surreal little muddy puddle at the bottom of the chute in this otherwise parched land.
Besides the pool there are tennis courts, football pitches, several swing parks, a fantastic sound system for everything from the outdoor cinema to legendary talent shows(!), and many vintage performances by spontaneous artists during any outdoor long-table ‘cenas’ – where we all get to taste each others’ brave attempts at cooking. In addition to all these typical holiday attractions, in the vicinity of El Tozal there is the truly wonderful Santuario de Torreciudad. A visit to this place always elevates the spirit and even the kids manage a little awe-inspired decorum (most of the time).
This year our summer holiday adventure took us to Spain. We (especially Mary) have been thinking of going to Spain for quite some time (probably more than 15 years 🙂 ) so it was about time we did something about it. Good things are certainly worth waiting for and this case was no exception. We all had different ideas and expectations that I was almost afraid it could be somewhat disappointing when we actually get there. Yet everything was very ‘appointing’… i.e. the opposite of disappointing for the lack of a better word. The place, the weather, and most importantly, the people we met in El Tozal and during our long journey through England and France, made our ‘vacaciones’ special for everyone. We would like to say BIG THANK YOU to everyone for your wonderful hospitality, support and friendship. Hasta la vista!
W tym roku w poszukiwaniu wakacyjnej przygody wybraliśmy się do Hiszpanii. Już od dłuższego czasu (prawdopodobnie od jakichś 15-tu lat 🙂 ) przemyślewaliśmy (szczególnie Mary) wypad do Hiszpanii więc w końcu przyszedł moment aby się zdecydować na ‘ten pierwszy raz’. Wiadomo, że na dobre rzeczy w życiu warto jest cierpliwie czekać i tym przypadku nie bylo wyjątku. Co prawda mieliśmy wiele różnych myśli i oczekiwań związanych z tym wyjazdem, i zacząłem się nawet trochę obawiać czy przypadkiem nie doznamy jakiegoś rozczarowania, ale nic podobnego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, doznaliśmy raczej czegoś co można by śmiało określić ‘oczarowaniem’. Miejsce, pogoda i przede wszystkim ludzie, których spotkaliśmy w El Tozal oraz w czasie długiej podróży przez Anglię i Francję, sprawili, że nasza wakacyjna przygoda przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Chcialibyśmy podziękować wszystkim za wspaniałą gościnę, pomoc i przyjaźń. Hasta la vista!