The Dumpling

We have recently discovered the Scottish Dumpling. If you haven’t come across this speciality it is a round shaped piece of dough (usually with dried fruit and spices) cooked or steamed in a piece of cloth (preferably not used for washing the floor before). However, in our story the Dumpling is not a type of Scottish dessert, but rather a very nice ball shaped hill on the south side of Loch Lomond, officially called Duncryne Hill, which although only 465 feet (142m) above sea level has a magnificent view of the loch. That is if you are lucky with the weather, of course. It has to be said we have been quite fortunate this year and managed two successful attempts at this cracking piece of a mountain. An additional bonus is the proximity of the loch where you can splash in the fresh but rather freezing waters. By the way, this is not for the faint hearted and was only attempted by the younger (and braver) members of the family.
Therefore, if you want to maximise the visual impact and at the same time minimize the physical effort the Dumpling is definitely worth a try. If Benon could make it to the top on a piece of carrot and a bottle of water everyone else can too.

Benon is One / Benon ma roczek

It seems only a short while ago when our Benio was born but the time few by with a speed of light and he is now a big and happy 1 year old boy with his own favourite things to do in life, such as smiling, drinking milk and scattering the contents of bathroom cabinets all over the floor. If you want to see him celebrating with his friends and family just click on the cake below.

Wydaje się, że nasz Benio dopiero co się urodził, a tu ani się obejrzeliśmy i roczek przeleciał. W związku z tym mamy dużego, roześmianego i pełnego energii roczniaka, który ma swoje upodobania i wyrobione zdanie na większość tematów. Chwilowo jego główne hobby to uśmiechanie się, picie mleka oraz rozrzucanie zawartości szafek łazienkowych po podłodze. Aby zobaczyć jak Benon obchodził dzień swoich pierwszych urodzin, wystarczy kliknąć poniżej na jego wspaniały tort.

Fighting fascination

Stefan seems to have a real interest in fighting. We thought that instead of exercising his hobby with Patryk and Kuba it would be better for him to join more structured physical activities. Mary recently found a class called “Tae-Kwon-Do – Little Tiger Cubs” for children aged 3-5 which we hoped might channel Stefan’s energy in the right direction.
Mary asked Stefan if he would like to learn some Tae-Kwon-Do with Little Tigers, to which he responded with a very slow movement of his raised leg and hand (imitating original Chinese technique), and said:
– No, it is very soft, and I hate it!
– Would you prefer boxing then, Stefan?
– YES!!!
I think he should try Little Tigers first…

Summer escapade / Letnia eskapada

I think it is fair to say that summer in Scotland is over. The days are becoming shorter and the usual wet and windy weather accompanies our daily routine. However, some consolation is coming from the warm memories of our holidays in July…
This year we decided to be adventurous and instead of flying we braved a car expedition through the Channel Tunnel – as if going with three boys and a baby to a local park was not challenging enough. According to Kuba we visited a staggering 11 countries, which includes: Scotland, England, France, Germany, Poland, Germany, Holland, Belgium, France, England and Scotland… well… we did try to persuade Kuba that you cannot count the same country twice but still, 11 countries was his final count. The point is, we visited a LOT of countries and we very much enjoyed all of them, with their interesting cultural features.
In Scotland everything is great… just a bit too wet to have an exciting holiday adventure, so we decided not to hang around once the end of term school bell had rung. England is warmer but if you want to stand out from the crowd you have to own a yacht and park it on the river Thames (preferably in Henley) – a bit too pricey for us at the moment. France has the best Formule 1 hotel in Europe (that is in Verdun) because you can run and shout on the corridor, jump from high bunk beds and no one bothers you. France also has the worst Formule 1 hotel in Europe (that is in Lille) where you can do none of these things because a scary man (looking somewhat like the Incredible Hulk) comes to your room to tell you to be quiet. Germany is like Hollywood, only better because it is all real, but you have to behave yourself or else you are in trouble. Holland and Belgium are just fine although it is hard to say as we only stopped there to get some petrol. In Poland hotel “Chrobry” (named after the 10th century Polish king) was a bit spooky as there ware scary pictures on the walls and some hungry cats on the balcony kept on trying to get into our milk during the night and were making funny noises.
We also spent 3 weeks in Łódź visiting our usual favourite places and relaxing as much as we could with four energetic boys needing constant entertainment. As we have not been able to keep in touch with many people recently this was a great opportunity to catch up with family and friends.
I have put a set of pictures together in our Google album. Just click on the picture below.

Nie da się ukryć, że lato w Szkocji się już skończyło. Dni są coraz krótsze i typowa dla tej części świata plucha pomieszana z silnym wiatrem towarzyszy nam w codziennych zmaganiach. Zagrzewany się jedynie ciepłymi, choć nieco już zatartymi wspomnieniami naszych tegorocznych letnich wakacji…
W tym roku zdecydowaliśmy się odważnie na zmotoryzowaną ekspedycję na stary kontynent poprzez tzw. Channel Tunnel czyli tunel wykopany przez Francuzów i Brytyjczyków pod kanałem La Manche. Jak na razie nie kapie jeszcze na głowę, więc polecam. Przeprawa jest błyskawiczna i bez choroby morskiej 😉
Według Kuby odwiedziliśmy rekordową liczbę jedenastu krajów, do których zaliczył: Szkocję, Anglię, Francję, Niemcy, Polskę, Niemcy, Holandię, Belgię, Francję, Anglię i Szkocję. Hmm… próbowaliśmy mu wyperswadować, że nie powinien wliczać dwukrotnie tych samych krajów, ale dyskusja była na próżno. Jedenaście krajów, to było jego ostatnie słowo. Chodzi o to, że odwiedziliśmy MNÓSTWO krajów i wszędzie się świetnie bawiliśmy, poznając różne kultury i łamiąc sobie języki przy próbach porozumiewania się z tubylczą ludnością.
W Szkocji jest super… chociaż troszkę za mokro, żeby zaspokoić nasz apetyt na wakacyjne słońce, więc postanowiliśmy długo nie zwlekać i wyruszyć, gdy tylko ucichł dźwięk ostatniego szkolnego dzwonka. W Anglii jest trochę cieplej, ale jak się człowiek chce wyróżnić z tłumu to trzeba posiadać daczę nad Tamizą (najlepiej w miejscowości Henley-on-Thames) z obowiązkowym jachtem, żeby pokazać innym, że ma się kasę na cumowanie w tak ekskluzywnym miejscu. We Francji jest (według Kuby) najlepszy w Europie hotel Formule 1 (w Verdun) w którym można do woli biegać po korytarzu i skakać z łóżek piętrowych i nikt nie zwraca na to uwagi. We Francji jest również najgorszy w Europie hotel Formule 1 (w Lille), gdzie nie wolno się zabawiać na żaden z wyżej wymienionych sposobów, gdyż szreko-podobny gościu z portierni zaraz się wpienia i każe być cicho. Niemcy wyglądają niczym Hollywood, a nawet lepiej, bo wszystko jest prawdziwe, ale też trzeba się przyzwoicie zachowywać, bo ludzie lubią porządek. Holandia i Belgia są OK, chociaż mówiąc prawdę, nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby się rozejrzeć po okolicy. W Polsce spaliśmy w zajeździe „Chrobry”, w którym straszyło niczym w klasztorze Teplariuszy… albo tylko nam się tak wydawało, bo jak się później ukazało, była to jedynie niewinna gromada kociaków próbująca dobrać się do naszego mleka na balkonie.
Spędziliśmy również 3 tygodnie w Łodzi, gdzie próbowaliśmy zażyć tak dużo relaksu, jak na to nam pozawalali czterej dorastający chłopcy potrzebujący bezustannej rozrywki. Ponieważ, w ostatnich miesiącach zaniedbaliśmy nieco nasze kontakty towarzyskie, było to doskonała sposobność, aby spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi.
Wybrałem trochę zdjęć z naszej wyprawy i umieściłem je w naszym googlowym albumie. Proszę kliknąć na poniższe zdjęcie.

Chrzciny Benona / Benon’s Christening

Dzisiaj nasz mały Benio został prawdziwym chrześcijaninem. Uroczystość udzielenia sakramentu chrztu odbyła się na oczach całej parafii i nasz dzielny chłopczyk pokazał, że potrafi się godnie zachować w przełomowych momentach życia. Rodzice chrzestni Elizabeth i Adrian również byli dumni ze swojego nowego chrześniaka, który świecił przykładem swoim niesfornym braciom. Po mszy Benon zaprosił wszystkich na skromne przyjęcie w nowo wybudowanej sali parafialnej. Nieco później co po niektórzy goście zawitali u nas w domu na herbatkę bądź DVD (w zależności od wieku i zainteresowań). Zresztą chyba będzie lepiej, gdy Benon sam opowie wam w szczegółach co przeżył. Proszę kliknąć TUTAJ, aby przeczytać jego opowiadanie.

Today our Benon became a Christian. The baptism was celebrated in front of the whole parish and our youngest boy demonstrated that he can stay calm and self controlled in crucial moments of his life. His god parents Elisabeth and Adrian were very proud of him too as he gave a great example of good behaviour to his somewhat mischievous brothers. After mass he invited all the guest for a small reception in the newly built parish hall. Later on some guest came to our home for a cup of tea or a DVD (depending on age and interests). I think it’s best if Benon tells you the story of his day himself. Click HERE to read it.

Mountain expedition / Wspinaczka wysokogórska

This is something we have not done as a family for a very loooong time, a proper mountain climbing expedition. Perhaps because we felt there wasn’t enough of us to venture on such an adventure. Of course “mountain expedition” needs to be understood figuratively here because the mountain (or rather a hill) we attempted was only about 1500ft acl but for our small mountaineers it certainly as was an achievement of their lives. Well, for us too, mainly in terms of logistics, especially in situations when one of the boys was on my back, another in Mary’s baby carrier and the remaining two opted for opposite directions. When I think about it, a sheep dog would have been an ideal companion. Anyway, you can see a few snapshots from this trip when you click on the image below. I say ‘snapshots’ because proper landscape photography with a tripod, filters, spirit level and waiting for optimal lighting conditions was rather out of question. Well, maybe next time, once we get that black-and-white collie to help us with the boys 🙂

Tego nie było w naszej rodzinie już od baaaardzo długiego czasu. Mowa tu o wspinaczce wysokogórskiej. Oczywiście słowo „wysokogórska” w tym przypadku jest jedynie swego rodzaju przenośnią, gdyż atakowany przez nasz szczyt (a może raczej pagórek) miał niewiele ponad 500 metrów n.p.m., jednakże dla naszych małych himalaistów było to życiowe osiągnięcie. Prawdę powiedziawszy dla nas też, głównie z punktu widzenia logistyki. Były chwile zwątpienia, gdy jeden członek ekipy siedział na mojej głowie, drugi w nosidełku u Mary, a dwaj pozostali posuwali w przeciwnych kierunkach, nie wiele bacząc na słowne napomnienia, które i tak szybko traciły swoją skuteczność wraz z powiększającym się dystansem. Kiedy sobie o tym teraz myślę, to pies pasterski byłby idealnym towarzyszem takiej wyprawy. Aby zobaczyć kilka migawek z tej górskiej przygody, kliknij na poniższe zdjęcie. Są to jedynie migawki, gdyż o właściwej fotografii krajobrazowej u życiem statywu, filtrów, poziomicy i wyczekiwaniem na idealne oświetlenie, raczej nie mogło być mowy. Hmm… może następnym razem, jak zorganizujemy sobie biało-czarnego collie do pomocy przy dzieciach :).

First days / Pierwsze dni

The past two days were busier than ever but very happy for us all. The 3 big brothers Kuba, Stefan and Patryk love their tiny baby and are delighted with another boy in the family… and so are we. Benon is a good natured solid character but full of his own ideas and opinions, typical for a boy of his age. I have put a few photos together which can be accessed by clicking on the image below. Thank you to all who sent us wishes, cards and messages.

W ciągu ostatnich dwóch dni doprawdy mieliśmy ręce pełne roboty, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi. Trzej wielcy bracia Kuba, Stefan i Patryk radują się z kolejnego chłopczyka w rodzinie… i również my radujemy się z tego powodu. Benon jest solidnej budowy i jest raczej spokojny z natury, ale ma głowę pełną własnych pomysłów, jak każdy chłopak w jego wieku. Wybrałem kilka zdjęć w ostatnich dwóch dni, które można obejrzeć klikając na poniższe zdjęcie. Wszystkim, którzy przesłali, bądź osobiście składali nam życzenia bardzo serdecznie dziękujemy.

Benon Paul Dyśko

We are delighted to announce that we have four boys now. Benon Paul was born today at 5:37pm after a rather speedy but complication free delivery. He weights 9lb 4oz and is 59cm long, and is the biggest boy born in our  family to date. Mary and wee Ben are doing well and will be home soon.

W wielką radością ogłaszany, że mamy już czterech chłopców. Benon Paul urodził się dzisiaj o 17:37 w tempie dość przyspieszonym, ale na szczęście bez żadnych komplikacji. Waży 4.2kg, ma 59cm wzrostu i jest jak do tej pory największym chłopcem jaki się urodził w naszej rodzinie. Mary i mały Ben czują się dobrze i już wkrótce będą w domu.

Easter Egg! / Wielkanocne Jajo!

On Sunday morning the celebration of Easter was rather lively, almost in peace and harmony, and with definite shouts of joy from our boys! The chances are soon another little male voice will join the family choir, who knows? Male or female, any type of little voice is precious and very much welcome here.

W niedzielę rano radosne świętowanie wielkanocnego poranka odbyło się przy udziale naszych chłopców we względnej harmonii i pokoju, ale za to przy sporej dozie ‘radosnych’ okrzyków. Istnieje szansa, że kolejny męski głosik dołączy wkrótce do rodzinnego chóru, któż to wie? Męski czy żeński, każdy mały głosik jest bezcenny i zostanie przyjęty z otwartymi ramionami.