Patryk’s First Birthday / Pierwsze urodziny Patryka

Patryk has just had his first Birthday. On the 8th of May we had a small family celebration at home with Granny and two days later a party for all his friends. On the 8th of May was also a name day of Patryk’s grandpa Stanisław so we were remembering him in a special way on this day. Although, we cannot speak to him directly now, we are sure he joyfully celebrated with us in spirit on this double occasion. Patryk wants to tell us all about his big day himself. Just click on the birthday cake.

Patryk skończył właśnie roczek. Ósmego maja mieliśmy w domu małą uroczystość rodzinną z udziałem szkockiej Babci, a dwa dni później, w sobotę, odbyła się impreza urodzinowa dla wszystkich przyjaciół. Ósmego maja były również imieniny dziadka, tak więc wspominaliśmy go tego dnia w szczególny sposób. Chociaż nie możemy z nim teraz rozmawiać bezpośrednio, jesteśmy pewni, że świętował z nami duchem przy tej podwójnej okazji. Nasz mały solenizant sam chce opowiedzieć o swoich urodzinach (po angielsku). Wystarczy kliknąć na tort.

Patryk's birthday story / Urodzinowe opowiadanie Patryka

Odejście dziadka / Grandpa is gone

Po prawie rocznej walce z rakiem krwi odszedł dzisiaj od nas nasz ukochany dziadek. Miał 76 lat, ale gdyby nie białaczka, pewnie żyłby jeszcze długie lata. Przecież jeszcze rok temu jeździł na nartach z kolegami w Alpach i nikt się nie mógł z nim równać w otwieraniu hermetycznie zassanych słoików z dżemem przyrządzonych przez babcię. Miał zawsze nieograniczony czas dla dzieci, a one z kolei go uwielbiały. Czy tylko dlatego, że nie potrafił im niczego odmówić – poczynając od lodów, a kończąc na wycieczkach tramwajowych dookoła Łodzi – a może po postu wiedziały, że potrafił cieszyć się zabawą tak samo jak one?
Zawsze pozostanie w naszych sercach jako najukochańszy Dziadek i Tata.

Today, after almost a year long fight with blood cancer, our beloved grandpa passed away. He was 76 but if it wasn’t for leukaemia, he would have lived long years. After all, only a year ago he was still skiing with friends in the Alps and nobody could compete with him in opening hermetically sealed jars of jam prepared by grandma. He had endless time for children and they in turn adored him. Was it because he never refused them a request – from ice cream to going round and round Łódź on trams – or was it because they knew he enjoyed playing with them as much as they did?
He will always remain in our hearts as our most dearly loved Grandfather and Tata.

Dziadek

Green energy / Zielona energia

Easter Monday saw us off to Fintry to see our old pals John and Justyna (another Polish/Scottish mix). Despite the weather trying to discourage us with snow and freezing wind we made it over the Campsies and were warmed up on arrival with home made soup, pizza and cake (thanks Justyna!). Over a cup of coffee we discussed the windmills we had seen on route. It seemed to us that their presence took away from the tranquillity of the place. Although, we all know that green energy is good and much needed I somehow cannot blame the people who are not so keen on windmills. Well, opinions on this are divided. John for example insisted that the hill was rather boring before and that the wind farm gave it a nice face lift. What do you think?
For more photos of this lovely day click on the image below.

W Poniedziałek Wielkanocny wybraliśmy się z wizytą do starych znajomych Justyny i Johna (również mieszanka polsko-szkocka). Pomimo pogody, która próbowała nas początkowo zniechęcić śniegiem i lodowatym wiatrem, udało się nam pokonać wzgórza Campsie i dotrzeć szczęśliwie na miejsce, gdzie zostaliśmy podjęci obiadkiem domowym składającym się z zupki, pizzy i pysznego ciasta (dzięki Justyna!). Przy kawie przedyskutowaliśmy temat turbin wiatrowych, które widzieliśmy w drodze do Fintry. Wydawało nam się, że ich obecność w pewnym sensie zakłóciła spokój tego malowniczego miejsca. Chociaż wiadomo, że zielona energia jest w dzisiejszych czasach bardzo potrzebna, nie dziwię się ludziom, którzy nie przepadają za widokiem wiatraków. Hmm, tutaj jak się okazuje opinie są podzielone. John na przykład usilnie argumentował, że wzgórze wcześniej miało dosyć nudny charakter, i że turbiny prowadziły do krajobrazu ciekawy element urozmaicający. Co wy o tym myślicie?
Aby zobaczyć więcej migawek z tego pięknego dnia kliknijcie na zdjęcie poniżej.

Windfarm / Farma wiatrowa

Wieczór poezji romantycznej / Night of romantic poetry

Zgodnie ze starą szkocką tradycją, 25-tego stycznia w Szkocji czci się pamięć romantycznego poety i wieszcza narodowego, Roberta Burns‘a. Ponieważ wszyscy uwielbimy poezję postanowiliśmy świętować ten wieczór w prawdziwie szkockim stylu. Na początku przeczytaliśmy na głos fragment poetycznej inwokacji do potrawy wieczoru, którą był naturalnie haggis, po czym zasztyletowaliśmy ‘bestię’ ostrym nożem i zjedliśmy jak należy, z dodatkiem tłuczonych ziemniaków i tutejszej rzepy. Ważnym elementem wieczoru było oczywiście picie whisky. Wpływa ona dobrze na trawienie, a także pomaga w lepszym zrozumieniu poezji wieszcza. Ucztę zakończyliśmy wspaniałą irlandzką kawą, aby przypomnieć sobie również o naszych częściowo irlandzkich korzeniach. Słowem, wieczór był wyśmienity. Poczuliśmy się niczym prawdziwi bohaterowie romantyczni, gdyż wszystkie talerze bez wyjątku ostały się puste.

On the 25th of January, according to the old Scottish tradition, people commemorate the great romantic poet and national hero, Robbie Burns. As we all are very much into poetry we did our best to celebrate in style. We started with a fragment (as no one could read the whole thing) of the poem addressed to a Haggis by Robbie, then we ‘killed’ the beast with a sharp knife and ate it with ‘neeps and tatties’, we drunk some single malt whisky to help digestion and understanding of the poetry and we finished off with some Irish coffee to remind ourselves of our partially Irish roots. It was great and we felt like real romantic heroes as no haggis was left on the plates.

2008

Everyone waits for this special moment when the clock strikes twelve announcing the arrival of New Year. We did exactly that with our bottle of bubbly and now would like to wish you a very happy, prosperous and peaceful year 2008!

Każdy wyczekuje na tą szczególną chwilę kiedy zegar wybija dwunastą oznajmiając nadejście Nowego Roku. My właśnie to uczyniliśmy i przy butelce musującego wina życzymy Wam szczęśliwego, pomyślnego i pełnego pokoju roku 2008!

Mary i Adam.

Happy New Year 2008 from Dyśko Family!

Chrismas is Near / Nadchodzą Święta

During the run up to Christmas we are all very busy trying to find the perfect present for our family and friends. But what are we really searching for?
Christmas symbolises new life and new hope, things starting afresh. As the New Year is also approaching we make all sorts of resolutions and promises. We want to be new and get rid of our old boring self. Why not try to be more like a child… building each new day on hope and trust?
May the peace of the Christ child be with you this Christmas.
Love,
Adam, Mary, Jakub, Stefan and Patryk

UNASHAMED

December the tree
the donkey honored
ox bursting with pride
only God unashamed
of being a child

Fr. Jan Twardowski (translated by Anna Mioduchowska and Myrna Garanis)

W czasie poprzedzającym święta wszyscy jesteśmy zabiegani, próbując znaleźć wspaniałe prezenty dla naszych najbliższych. Czego tak naprawdę szukamy?
Boże Narodzenie symbolizuje nowe życie i nową nadzieję. Zaczynamy wiele spraw od początku. Ze zbliżaniem się Nowego Roku często podejmujemy różne postanowienia. Chcemy się zmienić, pozbyć się tego starego nudnego ja. Dlaczego nie staniemy się bardziej podobni do dziecka… budując każdy nowy dzień na zaufaniu i nadziei?
Niech pokój Dzieciątka Jezus gości u Was w te święta w szczególny sposób.

Mary, Adam, Jakub, Stefan i Patryk

TAKI MAŁY

Grudzień choinka
osioł zaszczycony
wół zarozumiały
tylko Bóg się nie wstydzi
że jest taki mały

Ks. Jan Twardowski

Happy Christmas 2007

Nieudana randka / The Date that Went Wrong

Kilka dni temu odwiedziła Stefana przyjaciółka Ania. Ania jest rówieśniczką Stefana i podobnie jak on jest w połowie Polką, ma blond włosy i niebieskie oczy, i dwa lata, i rzecz jasna bardzo się podoba Stefanowi. Było więc przez pewien czas pięknie i nastrojowo. Stefan pokazywał grzecznie swoje najnowsze zabawki, uśmiechając się nieśmiało, a Ania odwzajemniała mu się od czasu do czasu czarującym spojrzeniem spod spuszczonych powiek. Słowem sielanka.
W pewnym momencie, troszcząc się o przyjemną atmosferę spotkania, Mary delikatnie zasugerowała Stefanowi zmianę pieluszki. Stefan tak się zirytował tą kompromitującą go uwagą, że stracił chwilowo panowanie nad sobą i w przypływie emocji krzyknął na cały głos: „Pieluszka NIE! Stefan za duży!”. Ułamek sekundy później pokaźnych rozmiarów ciężarówka (na szczęście tylko plastikowa) niczym błędny meteoryt przeleciała w odległości kilku milimetrów od Mary, lądując niefortunnie na głowie Ani. Co za katastrofalna pomyłka! Kompromitacja na całym froncie. Co prawda Ania była bardzo dzielna i nawet nie zapłakała, ale o kontynuowaniu randki nie było mowy.
Przy okazji tego zdarzenia, ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu, zdałem sobie nagle sprawę z tego, jak wcześnie dzieci zaczynają się irytować przejawami nadmiernej opiekuńczości rodziców. Zawsze wydaje im się, że wiedzą lepiej co jest dla nich dobre. Problem w tym, że rodzice bardzo często tkwią w podobnym przekonaniu 😐

A few days ago Stefan had a visit from his little friend Ania. Ania is also half Polish and is very blonde, and has very blue eyes, and is two years old, and Stefan naturally loves her company. Therefore, it was really nice and cosy for a little moment. Stefan was showing his latest toys and giving Ania a shy look, and she was reciprocating with her gorgeous smile. In short, it was idyllic.
A little later, caring for the nice atmosphere of the meeting, Mary suggested gently to Stefan that it would probably be a good time to change his nappy. Stefan was so embarrassed by this unthoughtful comment that he lost his self-control somewhat. He shouted at the top of his voice: “Nappy NO!!! Stefan too big!” and a split of a second later a seizable truck (fortunately only plastic) was hurling through the air like a meteor. It flew past Mary missing the target only by a few millimetres, and to everyone’s horror, landed on Ania’s head. What a disastrous mistake, what an embarrassment! Although, Ania was very brave and never cried, the date was over.
I have to admit, it took me by complete surprise how early in life children start being annoyed with patronising comments from their parents. They somehow always seem to know better what is good for them. So do the parents. 😐

Co ja zrobiłem? / What have I done?

Stefan’s Birthday Party / Impreza urodzinowa Stefana

With a bunch of mates Stefan celebrated his second Birthday in a big style today. There were balloons, nice food and drinks, treats for everyone, beautiful presents for Stefan, and finally, a birthday cake fantastically decorated by Mary. Its dramatic colouring was the result of a brilliant flash of artistic inspiration, or perhaps, a side effect of Kuba refusing to leave the kitchen and constantly chattering away to his Mum about icing. We will never know what had a greater impact on the cake, but nevertheless, the final result was impressive.
Everyone had a great time and even adults managed to exchange a few words with each other in this rather busy, as well as sightly confined, environment. If you want to see the highlights of this splendid party, just click HERE.

Z niewielką grupką swoich rówieśników Stefan obchodził dzisiaj hucznie swoje drugie urodziny. Były balony, wyśmienite jedzenie, nagrody, piękne prezenty i na koniec wspaniale przyozdobiony przez Mary tort urodzinowy. Jego dramatyczna kolorystyka była wynikiem niezwykłej inspiracji artystycznej, albo może raczej tego, że Kuba odmówił opuszczenia kuchni i nieustannie oferował swoje genialne porady na temat polewy. Chyba nigdy nie dowiemy się co miało większy wpływ na wygląd tortu, ale tak czy inaczej, wynik końcowy był imponujący.
Wszyscy świetnie się bawili i nawet dorośli w ogólnym rozgardiaszu mieli okazję od czasu do czasu zamienić ze sobą kilka słów. Migawki z tej niepowtarzalnej imprezy możecie obejrzeć klikając TUTAJ.

Stefan's Cake / Tort Stefana

Roboty

Raz na jakiś czas Mary sięga po polską prasę, aby sprawdzić swoja, a przy okazji również moją, znajomość mowy potocznej. Wertując strony jednej z gazet które przywieźliśmy ostatnio z Polski ni z tego ni z owego zadała mi niewinne pytanie: „Co to znaczy: Jak objechać roboty na jedynce?”. Muszę powiedzieć, że początkowo zdębiałem ponieważ nie mogłem sobie wyobrazić kto mógłby interesować się jeżdżeniem dookoła robotów i to w dodatku na pierwszym biegu. Pomyślałem, że być może jest to jakaś nowa dyscyplina sportu albo jeden z dziwnych rekordów zapisanych w księdze Guinnessa. Okazało się jednak, że nie. Moje przypuszczenie było kompletnie nie trafione. Bliższe zaznajomienie się z załączoną do artykułu mapką w końcu rozjaśniło mi umysł. Rzecz tyczyła się zalecanego objazdu na drodze nr 1 w związku z prowadzonymi tam pracami remontowymi. I jak tu teraz wytłumaczyć żonie, że dwa zdania: „How to drive around robots in first gear.” oraz „How to avoid roadworks on road nr 1” po polsku brzmią identycznie? A swoją drogą to zastanawiam się do jakiego stopnia brak codziennego kontaktu z językiem przyczynił się do pogorszenia mojej zdolności rozumienia nawet prostych zdań. Może po prostu stopniowo zamieniam się w robota. 😉

Wakacje w Polsce / Vacation in Poland

Tak jak w latach poprzednich również i w tym roku odwiedziliśmy Polskę. Ten wyjazd różnił się jednak nieco od pozostałych, gdyż poza zwyczajową wizytą u dziadków spędziliśmy pełen przygód tydzień w polskich Tatrach. Byli z nami Basia, Piotrek, Ala, Michałek, Ania (kuzynka Basi) oraz pradziadek Longin. Słowem, pokaźna grupa o zróżnicowanym wieku i aspiracjach. Co prawda nie udało nam się zdobyć Rys ani nawet Giewontu, ale wydaje mi się, że i tak dokonaliśmy bohaterskiego wyczynu wspólnym wypadem w dolinę Kościeliską, biorąc pod uwagę rozpiętość wieku (od 3 miesięcy do 89 lat) oraz nasze skromne doświadczenie we wspinaczce wysokogórskiej z wózkami spacerowymi. Pomimo oczywistych ograniczeń, mieliśmy okazję podziwiać piękne widoki na otaczające nas tatrzańskie szczyty oraz delektować się szumem górskich strumyków, jednocześnie próbując usilnie wytłumaczyć młodszemu pokoleniu (z marnym skutkiem), że kąpiel w rwącym lodowatym pokotu nie jest przewidziana w programie wycieczki. Posiadanie wózków od czasu do czasu okazywało się zbawienne, gdyż nasze spacerówki niczym małe buldożery pomagały nam torować drogę poprzez gęsty tłum turystów na Krupówkach i Gubałówce. Podsumowując, wyjazd był niezmiernie ciekawy, aczkolwiek trzeba przyznać, że w sezonie urlopowym Tatry nie są oazą ciszy i spokoju.
Resztę czasu spędziliśmy u dziadków w Łodzi próbując w miarę możliwości również odświeżyć nasze stare znajomości. Smutnym niewątpliwie elementem wizyty była choroba dziadka. Ze względu na niedoleczone zapalenie płuc, którego najprawdopodobniej nabawił się jeszcze zimą na nartach, musiał pójść do szpitala na kilka tygodni. Widywaliśmy go jedynie krótko w przyszpitalnym ogródku. W domu było dziwnie pusto, a Kuba i Stefan pytali często gdzie jest dziadek. Na szczęście już wyszedł i czuje się znacznie lepiej. Mamy nadzieję, że następnym razem zobaczymy go w pełnej kondycji.
Wybrane zdjęcia z wyjazdu możecie obejrzeć klikając TUTAJ.

As is our custom we had summer vacation in Poland. However, this trip was quite different from the previous ones. In addition to the visit at the grandparents’ place, we spent a week in the Polish Tatras, the highest mountain range in the country. We went there with Basia, Piotrek, Ala, Michałek, Ania (Basia’s cousin) and great grandpa Longin. It was an interestingly diverse mix of people in terms of age and life aspirations. Although, we never managed to get to the top of the highest peak Rysy (2499m), a walk along Kościeliska Valley, I believe, was a truly heroic achievement taking into account the age spread (from 3 months to 89 years!) and our general lack of experience in rock climbing with buggies and breast feeding babies. We could admire wonderful views of the surrounding mountains and absorb the beauty of the running streams, at the same time trying to convince the kids (with not much success) that jumping into the ice freezing water was not included in the trip program and could have unpleasant consequences. The buggies, although cumbersome to push on rocky paths, came in handy from time to time. They served well as little bulldozers helping us to wade through overcrowded places such as Krupówki (main street in Zakopane) and Gubałówka Hill. In summary, the trip was very interesting. However, it goes without saying that in the middle of the holiday season the Tatras are not exactly an oasis of peace.
The rest of the time we spent with the grandparents in Łódź, also trying to meet up with some of our old friends. A sad element to our visit was grandpa’s illness. Due to a lung infection, which he probably caught during his last skiing trip to France, he had to stay in hospital for a few weeks. We could only visit him briefly in a small hospital garden. The flat without him felt empty. Kuba and Stefan were often asking about ‘dziadek’. Fortunately, he is now back home and is feeling much better. Let’s hope next time we can see him in full strength.
Click HERE to see a selection of photos from our visit.